Kategoria: Opowiadania / Opowiadania

Dzienki Dareni: poczštku rodu Ardenów



Dzienniki Dareni ? poczštki rodu Ardenów

Dziennik Pierwszy
Elizabeth Esmeralda Emily Eleonora Dare
Adrien Antoni Arden
Cz??? Pierwsza i Druga
Przebudzenie i poczštki poszukiwa?






Emilika
Cz??? pierwsza ?Przebudzenie?
Te ostatnie dwa miesišce? By?y do?? dziwne. Ta podró?, a mo?e jednak pogo? za mi?o?ciš i marzeniami. Wakacje: dla mnie czas dziwnych i zaskakujšcych rzeczy. Dotyczy?y one mojej rodziny. Ale zacznijmy od poczštku. Jestem Eli i mieszkam z babciš i tat? i ojczymem. To znaczy mieszka?am. Jestem zwyk?š dziewczynš chodzšcš do pierwszej klasy technikum? To znaczy by?am. Kilka dni po zako?czeniu roku szkolnego zosta?am zmieniona. Niektórzy ludzie zwani mordercami rasy boskiej nazywajš nas potworami, kreaturami ha?bišcymi ras? ludzkš. To co si? sta?o w wakacje jest praktycznie i teoretycznie niemo?liwe, a jednak. Cuda si? zdarzajš. Mo?e jednak to nie by? cud tylko przeznaczenie? zapisane gdzie? w gwiazdach.
30 czerwca ?Koniec i nowy poczštek?
Dzi? jest koniec roku szkolnego, czeka?am na ten dzie? a? trzy lata. Dzi? wreszcie ko?cz? gimnazjum. Ju? wiem, ?e za dwa miesišce id? do najbardziej presti?owego liceum w Nowym Yorku. Ciesz? si? z tego, ?e wreszcie ko?cz? to gimnazjum, ale ci??ko b?dzie mi odej??. Zdš?y?am si? przywišza? do moich przyjació? i do moich nauczycieli. Na sam koniec jak mia?am odbiera? swoje ?wiadectwo zacz??am p?aka?. Zrobi?o mi si? przykro i nie chcia?am opuszcza? tej szko?y i tych ludzi. Nasza Pani podczas rozdawania ?wiadectw przytula?a ka?dego i co? do nich mówi?a. Do mnie powiedzia?a:
- Pami?taj skarbie nigdy si? nie poddawaj i zawsze walcz o swoje. Wierze w to, ?e b?dziesz wielka i staniesz si? kim? w bardzo nied?ugim czasie.
Wychodzi?am ze szko?y prawie jako ostatnia. Babcia ju? czeka?a na mnie w samochodzie na parkingu. Idšc w jej stron? zobaczy?am pewnš posta?. By?a ubrana ca?a na czarno. Co by?o dziwne to, to ?e zada?a mi pytanie:
- Eli czy to ty?
By?am troch? zdziwiona. Ten ch?opak zniknš? jak tylko mrugn??am oczami. W tym momencie, gdy go pierwszy raz zobaczy?am by?am przekonana, ?e jeszcze nigdy w ?yciu go nie widzia?am i ?e go nie znam. Jadšc samochodem z babciš zauwa?y?am go jeszcze raz. Wpatrywa? si? we mnie, ale tylko przez krótkš chwil? a potem znowu znik?. Sama nie wiem czy si? go przestraszy?am czy wr?cz przeciwnie. Czy mnie zadziwi? swoim wyglšdem i sposobem w jaki si? pokazywa? i znika?. Jak tylko wesz?am do domu wbieg?am na gór? i zamkn??am si? w pokoju. Babcia kilka razy chcia?a wej?? i porozmawia?, ale jej nie wpuszcza?am. Zawsze jak puka?a to pyta?a mnie czy nic mi si? nie sta?o.
1 lipca ?K?opoty rosnš w si???
Wsta?am ko?o dziesištej i czu?am si? fatalnie. Tym razem jednak nie by?o to spowodowane chorobš ani niczym podobnym. To co? w mojej g?owie powodowa?o moje fatalne samopoczucie. Sama nie wiem, to chyba by?o jakie? uczucie, które nie by?o mi do ko?ca wtedy znane. My?la?am przez chwile nad tym co czuje. W pewnym momencie us?ysza?am, jak kto? rozmawia z babciš na dole. Przez sekund? wydawa?o mi si?, ?e to tata, ale on wraca dopiero jutro na wieczór. Ubra?am si? szybko i zesz?am na dó?. Tam ju? nikogo nie by?o. Babcia siedzia?a sama w salonie. Przytuli?am si? do niej i spyta?am:
- Babciu kto to by??
- Ale kto kochanie. Tu nikogo nie by?o.
- Przecie? z kim? rozmawia?a? przed chwilš.
- Niekochanie. Dopiero wy?šczy?am telewizor.
Na tym sko?czy?a si? nasz rozmowa. Posz?am zje?? ?niadanie i da?abym sobie r?k? uciš?, ?e jak zbiega?am z góry to zamyka?y si? drzwi. Znowu posz?am na gór? i chwile siedzia?am w pokoju. Potem przebra?am si? w dres i wychodzšc z domu krzykn??am tylko ?e id? pobiega? i nie wiem, kiedy wróc?. Pobieg?am do parku, to tam zawsze biega?am. Tym razem nie by?o tak jak zawsze w parku panowa?a jaka? dziwna spokojna atmosfera, nikt do nikogo nie krzycza? ani nikt z nikim nie rozmawia?. By?o tak dziwnie cicho. Bieg?am i patrzy?am si? na swoje stopy. Wpad?am na kogo? i wylšdowa?am na trawie. Poda? mi r?k? a ja powiedzia?am, ?e przepraszam i chcia?am ju? biec dalej, ale si? na niego spojrza?am. To by? on, krzykn??am z wra?enia:
- To ty!?
- Cze?? Eli, jestem Adrien.
- Ale jak to mo??
Nie zdš?y?am wypowiedzie? do ko?ca swojego pytania a on znowu zniknš?, jakby by? zaczarowany. Nie wiem co to by?o, ale tym razem naprawd? si? przestraszy?am. Teraz ju? sprintem przemierzy?am reszt? mojej trasy. Wesz?am do domu w akurat w momencie, gdy moja babcia nak?ada?a sobie obiad. Od razu zapyta?a:
- Jeste? g?odna Eli?
Odpowiedzia?am, ?e zjem pó?niej i pobieg?am do swojego pokoju, ?eby si? rozp?aka?. Po jakim? czasie wpad? mi do g?owy pewien ca?kiem dziwny pomys?, ale taki pomys?, dzi?ki któremu mog?abym zapomnie? o tych wszystkich bardzo dziwnych wydarzeniach. Zadzwoni?am do swojego najlepszego przyjaciela Olivera.
- No cze?? ma?a. Co tam?
- Oli? Czy zgodzisz si? na wszystko co b?d? chcia?a ?eby? zrobi??
- Ale o co chodzi?
- To zaraz. Ale czy si? zgodzisz?
- A mam jakie? inne wyj?cie?
- No nie. ? odpowiedzia?am
- No to si? zgadzam. Ale o co ci chodzi?
- Za?atw nam wej?ciówki do levela, ja chc? dzisiaj zapomnie? o ca?ym ?wiecie? Chyba wiesz co to znaczy?
- Tia? Dam rade, bšd? gotowa tak mniej wi?cej o dziewi?tnastej.
Na tym sko?czy?a si? nasza rozmowa. Pó?niej dalej siedzia?am w pokoju. Ja po prostu chcia?am o tym wszystkim zapomnie?, a najlepszym pomys?em na to by?o uchlanie si? do nieprzytomno?ci. Zarazem najlepszym jak i najgorszym. Mia?am niejasne przeczucie, ?e to nie pomo?e, ale jeszcze bardziej pogorszy mojš sytuacje. Ola?am te obawy i ju? za dziesi?? dziewi?tnasta czeka?am na Oliviera przed moim domem. Podjecha? bardzo punktualnie. Podszed? do mnie, chwyci? w pasie, zakr?ci? i powiedzia?:
- No hej Ma?a.
Spodziewa?am si? czego? takiego. Wsiedli?my na motor i pojechali?my do naszego klubu. W kolejce przed nami sta?o sporo ludzi i w wi?kszo?ci byli od nas starsi, ale od regu?y zdarzajš si? wyjštki. Podeszli?my do ochroniarza i przez chwil? pomy?la?am, ?e Oli nie ma tych wej?ciówek. Myli?am si?, wycišgnš? z kieszeni jaki? papierek a m??czyzna od razu otworzy? nam przej?cie. B?dšc tam bardzo dobrze si? bawi?am. W pewnym momencie zapomnia?am o tych wszystkich dziwnych rzeczach z ostatnich dwóch dni. By?am szcz??liwa i cieszy?am si? z ?ycia tak jak jeszcze jaki? czas temu. Nie zwraca?am zbyt du?ej uwagi na to co pije i jak i przede wszystkim, ile pije. Chcia?am si? po prostu dobrze bawi? i tak te? zrobi?am.
2 lipca ?Prawdziwa rozmowa? W ko?cu?
Wsta?am tak ko?o dziesištej i okropnie bola?a mnie g?owa. Nawet nie pami?tam w jaki sposób dotar?am do domu i w ogóle o której do niego wróci?am. Od razu jak wsta?am to zbieg?am na dó? do kuchni i wzi??am szklank? wody. Babcia te? tam siedzia?a i pyta?a, jak si? czuje tak jakby wiedzia?a co si? sta?o, i o co w ogóle chodzi. Oczywi?cie ja nic nie odpowiedzia?, bo przyznam, ?e troch? zbi?a mnie z tropu, a i tak, i tak bola?a mnie g?owa i nie my?la?am do ko?ca racjonalnie. Tak w sumie to nie by?am w stu procentach pewna w?asnych my?li, odczu? i tego co robi?am od powiedzmy godziny dwudziestej drugiej wczorajszego dnia. Wypi?am, chyba ?e trzy szklanki wody, usiad?am na kanap? i w?šczy?am na chwil? telewizor. Akurat wtedy lecia?y poranne wiadomo?ci. Jak zawsze rozmawiali co? o politykach, parlamencie i o jakim? rozdaniu nagród. Zacz??am przerzuca? kana?y i co? mnie tkn??o, ?eby akurat w tym momencie i?? na gór? do swojego pokoju. Sama nie wiedzia?am, dlaczego, ale od razu tak zrobi?am, moje przeczucie jak zawsze by?o niezawodne. Wchodzšc do pokoju jeszcze troch? kr?ci?a mi si? w g?owie, ale gdy go zobaczy?am to od razu otrze?wia?am. Siedzia? po turecku na samym ?rodku mojego ?ó?ka. Zupe?nie nie wiedzia?am jak on si? tam znalaz?. Ale tak, to by? ten sam ch?opak co widzia?am go wczoraj w parku i jak wychodzi?am ze szko?y dwa dni temu. Patrzy?am si? prosto na niego i on w tym samym czasie spojrza? si? na mnie. Tak zupe?nie niechcšcy nasze spojrzenia si? spotka?y i widzia?am jego oczy. By?y takie dziwnie czarno ? czerwone. U?miechnš? si? i powiedzia?:
- Witam panno Elizabeth.
Nikt od dawna tak do mnie powiedzia?, czasami mia?am wra?enia, ?e nie pami?tajš mojego prawdziwego imienia. A on? On by? inni ni? wszyscy. Tak ni z tš ni z owšd niekontrolowanie powiedzia?am:
- Kim ty jeste? i ja si? tu dosta?e??
- Ja jestem Adrien i nom nie mog? ci powiedzie? jak tu wszed?em. I nie bój si? mnie.
- Ja si? wcale nie boje. ? k?ama?am
- Ja nie zrobi? ci ?adnej krzywdy.
- Jeszcze raz pytam co ty tu do cholery robisz?
- Jestem kluczem do twojej przysz?o?ci i przesz?o?ci. - powiedzia? i znowu znik?.
To nie by?o do?? normalne zdarzenie w moim ?yciu, z resztš jak wszystko od kilku dni. Tak w sumie chcia?am si? komu? wy?ali?, ale nie za bardzo mia?am komu. W pewnym momencie pomy?la?am o mojej babci. Ale stwierdzi?am, ?e nie by?by to za dobry pomys?, bo uzna?aby, ?e zwariowa?am. Jednak tak bardzo chcia?am si? komu? wygada?, ale nadal nie wiedzia?am komu. Bi?am si? z w?asnymi my?lami. By?am lekko zagubiona? Stwierdzi?am, ?e musze pozby? si? jako? moich emocji. A najlepszym sposobem na to by?o bieganie. Tak? Bieganie. Zm?czenie pomaga mi pozby? si? negatywnych dozna? i mog? wtedy trze?wo my?le?. W cišgu kilku chwil by?am przebrana i gotowa do wyj?cia z domu. Krzykn??am, ?e wychodz? i pobieg?am. Jak zwykle znalaz?am si? w parku na rogu pištej i dziesištej ulicy. Zawsze tam by?o mnóstwo ludzi a w szczególno?ci ma?ych dzieci z rodzicami. Cz?sto siada?am tam na ?awce i marzy?am o tym, ?e i ja kiedy? b?d? tak spacerowa?. Dzi? te? tak zrobi?am, ale dzi? by?o troch? inaczej? Czu?am si? jako? dziwnie. Stwierdzi?am, ?e czas wraca? do domu. I znowu? Znowu on. O ma?y w?os by mnie nie przewróci?. Spojrza? mi tylko w twarz tymi swoimi pi?knymi oczami, które w ?wietle s?o?ca zmieni?y kolor na bršzowy. Ten cz?owiek by? ol?niewajšcy, zniewala? swoim wyglšdem, wyrazem twarzy i tym jak na mnie patrzy?. Teraz nie mia?am tyle odwagi co rano i nie mog?am wydusi? z siebie s?owa. On tak jakby nigdy nic usiad? na ?awk?, na której przed chwilš siedzia?am i na którš teraz si? osun??am. Patrzy?am si? w przestrze? i gdzie? tam my?la?am, ?e on znowu zniknš?, ale czu?am ch?ód bijšcy od niego i to jak na mnie patrzy. Odwróci?am si? i spojrza?am mu prosto w oczy. Poczu?am ten dziwny kop motywacji i adrenaliny? Zapyta?am znowu tak jak rano:
- Kim ty jeste?? i po co tu jeste??
- Panno Elizabeth, jestem, ?eby pani pomoc i powiedzie? kim pani jest.
- Nic nie rozumiem.
- Spotkamy si? po pó?nocy? b?d? u ciebie w pokoju i postaram si? wszystko wyja?ni?.
Mia?am jeszcze wiele pyta?, ale on rozp?ynš? si? w powietrzu i zacz??am zastanawia? si? jak on to robi albo czy on na pewno nie jest figlem mojego mózgu. Wróci?am do domu. Zjad?am obiad? by?o ju? do?? pó?no, ko?o godziny dziewi?tnastej. Posz?am na gór? i czeka?am na niego a? do nast?pnego dnia.
3 lipca ?Boj? si? siebie? I mojego ?ycia?
Czeka?am na niego, ba?am si? troch? tego co ma mi do powiedzenia i chyba s?usznie. Tak jak obieca? przyszed? par? minut po godzinie dwunastej w nocy. By?am ?pišca i chcia?am jak najszybciej zako?czy? nie zacz?tš jeszcze rozmow?, ale si? mocno rozczarowa?am. On wszed?? Przez okno i usiad? sobie ko?o mnie na moim ?ó?ku.
- Witam Panno Elizabeth. ? znowu ten oficjalny ton
- Ej, ja nie wiem kim jeste?, jak masz na imi? i w ogóle. Po co ty pojawi?e? si? w moim ?yciu, przez ciebie mam wra?enie, ?e jestem nie z pe?na rozumu. ? zacz??am chamsko
- Ok? Od poczštku. Jestem Adrien, jestem doradcš w królewskiej rodzinie Dare.
- Gdzie?
- Nie przerywaj prosz?. Pytania b?dziesz zadawa? pó?niej. I w brew temu co my?lisz jestem prawdziwy i nie jestem wytworem twojej wyobra?ni. Jak ju? si? domy?lasz nie jestem z Nowego Yorku. Pochodz? z Europy, dok?adniej z Francji, królestwa, którym ?šdzš Wampiry.
Nic nie rozumia?am z tego co on do mnie mówi?, ale stara?am si? s?ucha?, bo zaciekawi? mnie wštek z moim rodowym nazwiskiem, nazwiskiem mojej mamy i moim. Nie przerywa?am mu, a on cišgnš? swojš histori?.
- Zgaduj?, ?e od dawna my?lisz, ?e twoja mama nie ?yje a ty mieszkasz z tatš. Przepraszam za to, ale musisz wiedzie?, ?e twoja mama mieszka we Francji a twój do tej pory domniemany tata tak naprawd? jest twoim ojczymem. Wiem, ?e z poczštku mo?e ci si? to wydawa? niedorzeczne i w to nie uwierzysz, ale gdy poznasz wi?cej faktów stanie si? to wr?cz oczywiste.
- Dobra kole?? nie mam poj?cia o tym co mówisz i to co mówisz jest nierealne i wyssane z palca. Czy z ?aski swojej móg?by? wyj???
Nie zdš?y?am doko?czy? i on tak po prostu mi przerwa? w po?owie s?owa.
- Przepraszam Panno Elizabeth, ale nie mog?. Zosta?em pos?any z królewskš misjš odnalezienia spadkobierczyni tronu Dare?skiego. Jak mówi przepowiednia.
Pani bardzo mo?na
A jednakowo? dziecko
W mie?cie pe?nym zagro?e?
Po?ród wrogich klanów
Tam, gdzie polowa? na was b?dš
I kiedy ksi??yc wzejdzie
I mrok umys?u rozja?ni
Siedemna?cie wiosen ona dostanie
Mi?o?? i ?ycie swe zrozumie
Ciemnow?osa o czystym sercu
Z matkš matki b?dzie
A ty zrazu jš poznasz
I tobie one dzieci?
Owa kobieta jest dana
Ty w dom ojca jš oddasz
I na tronie obok króla
Razem z mi?o?ciš swš zasiada? b?dziesz.

S?ucha?am tego i nie za bardzo chcia?am w to wierzy?, ale, jaka? czšstka mnie my?la?a, ?e to prawda. Ten tajemniczy ch?opak siedzia? cicho po wyrecytowaniu jak to on okre?li? przepowiedni. Ja my?la?am. W pewnym stopniu to mia?o jaki? g??bszy sens. Te s?owa? nie wiem czemu, ale zapami?ta?am je od razu. I co ciekawsze nie mówi? po angielsku, ale ja go zrozumia?am. By? to staro?ytny je?yk godny Greków. I w?a?nie ten fakt sk?oni? mnie do przemy?le?. Postanowi?am powiedzie? temu m??czy?nie, ?eby wyszed?.
- Em? Panie Adrienie, prosi?am bym o opuszczenie mojego domu i je?li mo?na powrót nast?pnego dnia o tej samej porze co przyszed? Pan dzisiaj.
Wyszed? a raczej rozp?ynš? si? w powietrzu, ale tym razem poczu?am lekki wiaterek i zobaczy?am, jak si? porusz firanka. Po?o?y?am si? i chcia?am my?le? nad tym co us?ysza?am, by?a godzina druga w nocy. Usn??am. Potem pami?tam to, ?e przebudzi?am si? ko?o godziny siódmej rano i mog? da? sobie r?k? uciš?, ?e s?ysza?am tego jak mu tam królewskiego doradc?. Znowu usn??am i wsta?am dopiero ko?o godziny trzynastej i od razu zesz?am na dó? do kuchni i zasta?am tam nie kogo innego jak tat?, nie wiedzia?am, ?e wróci?. Powiedzia?am mu cze??, ale on nawet mnie nie zauwa?y?, jak zwykle. Odkšd pami?tam wychowywa?a mnie babcia, a je?li chodzi?o o mojego ojca wielce szanowanego pana doktora do spraw kryminologii i kryminalistyki oraz medyka sšdowego, to sama nie wiem, on za?atwia? tylko formalno?ci. Nawet w domu, w domu by? go?ciem i to z babciš zawsze przebywa?am i to ona o mnie wszystko wiedzia?a. Ojciec, ojciec by? tylko obrazkiem, ma?o wa?nym elementem w jakiej? grze. Zacz??am robi? sobie je?? i przysz?a babcia, zapewne wraca?a z zakupów. Gdy jš zobaczy?am chcia?am jej wszystko powiedzie?, ale przypomnia? mi si? fragment tej idiotycznej przepowiedni, ?z matkš matki b?dzie?. A co, je?li ten ch?opak mówi? prawd? i moja mama ?yje i babcia o wszystkim wie, ewentualnie sobie to wszystko wymy?li?am i uzna mnie za wariatk?. Reszta dnia zlecia?a mi na rozmy?laniu, które próbowa?am zag?uszy? robišc ró?ne domowe czynno?ci, ale nie za bardzo pomaga?o, posz?am pobiega? tak jak zazwyczaj. Mijajšc ludzi na ulicy i w parku cišgle gdzie? widzia?am twarz tego m??czyzny, ch?opaka? Nie za bardzo wiedzia?am, jak mam o nim my?le?. Wróci?am do domu szybciej ni? zawsze, wbieg?am na gór? i schowa?am si? w moim kokonie. Zacz??am my?le? nad tym fragmentem ?siedemna?cie wiosen ona dostanie?. By? on najprostszy, wiedzia?am, ?e akurat tu chodzi o dziewczyn?, która w nied?ugim czasie ma sko?czy? siedemna?cie lat. Zacz??am to przek?ada? na mnie i faktycznie, jutro, a dok?adnie za cztery godziny ko?cz? siedemna?cie lat. W tym momencie u?wiadomi?am sobie, ?e za te cztery godziny przyjdzie ten ch?opak. Nie za bardzo chcia?am si? z nim spotka?, ale moja pod?wiadomo?? i to, ?e ca?y czas o nim my?la?am nie dawa?y za wygranš. Otworzy?am okno i znowu wesz?am do kokonu i patrzy?am si? w przestrze? starajšc si? o niczym nie my?le?.
4 lipca ?Pe?nia, urodziny i moja w?asna epoka o?wiecenia?
By?o dok?adnie za jeden dwunasta jak wszed? ten ch?opak. Skšd wiem, w?liznš? si? do mojego kokonu i mnie przytuli?. Nie wiedzia? co robi?, bo nagle w mojej g?owie zacz??y si? pojawia? dziwne obrazy, których nie rozumia?am. Próbowa?am uciec ze swojego kokonu wybiec przez okno na dwór i patrze? na ksi??yc, tego chcia?a moja pod?wiadomo??, ale kto? mnie przed tym powstrzymywa?. Nie pozwala? mi wyj?? na zewnštrz. Trwa?o to do?? d?ugo. Pami?tam jak w pewnym momencie us?ysza?am odg?os otwieranych drzwi i poczu?am, jak Adrien wychyla g?ow? na zewnštrz. Z tego dziwnego stanu wyrwa?am si? oko?o szóstej rano i nie do ko?ca wiedzšc co robi? podesz?am do okna i zacz??am patrze? si? na ksi??yc. By? pi?kny i by?a pe?nia, dziwne zjawisko, które od dawno przycišga?o mnie swojš mocš i blaskiem. Patrzy?am przez otwarte okno d?u?szš chwil?, a? kto? mnie od niego nie odcišgnš?. Tak jak my?la?am by? to Adrien a obok niego sta?a moja babcia z wielkim u?miechem na twarzy. Wyglšda?a troch? inaczej ni? zawsze, jej skóra lekko l?ni?a.
- Jak si? czujesz s?oneczko? ? spyta?a
- Nie za dobrze. ? odpowiedzia?am
I faktycznie dopiero zda?am sobie spraw? z tego, ?e kr?ci?o mi si? w g?owie i mia?am md?o?ci, pobieg?am od razu do ?azienki a Adrien za mnš i przytrzyma? mi w?osy a ja wcale nie protestowa?am. Wyczo?ga?am si? z niej i usiad?am na ?ó?ku a oni ustali nade mnš jakby czego? oczekiwali. W ko?cu babcia kiwn??a g?owa i wysz?a a Adrien mnie objš? i chwil? tak siedzieli?my a? w ko?cu zapyta?:
- Czy nie sta?o si? przypadkiem co? dziwnego kochana?
- Nie wiem sama, ale chyba tak?
- A co dok?adniej, je?li mog? wiedzie? Pani?
- Mia?am jaki? dziwny sen, widzia?am tam jakich? dziwnych ludzi? no nie do ko?ca ludzi, mieli momentami takie dziwne przednie z?by. Co chwila te postacie zmienia?y swój wyglšd i swoje stroje, tak jakby ka?dy by? z innej epoki. Ale powiedz mi jak to móg? by? sen jak ja wcale nie spa?am?
- Bo to nie by? sen moja droga, to by?y wizje, wizje pokazujšce dzieje twojego rodu. Rodu Dare zapoczštkowanego tysišce lat temu przez twojego dziadka Euzebiusza. Ale teraz nie czas na wyja?nienia, trzeba ci troch? odpoczš? po nieprzespanej nocy.
- Jestem tego samego zdania. ? powiedzia?am
Po?o?y?am si? na ?ó?ko i my?la?am, ?e usn? od razu, ale sen wcale nie nadchodzi?. Poczu?am na sobie spojrzenie Adriena i otworzy?am oczy a on pokr?ci? g?owš i kaza? mi zamknš? oczy z powrotem i mówi? jakš? rymowank?, która mia?a mi pomóc spa?.
Oddajšc si? w twe r?ce
Powierzam ci siebie
Za moje ?ycie w podzi?ce
B?ogos?awi? ciebie
I faktycznie tak si? sta?o. Nie pami?tam jak i kiedy, ale usn??am chocia? to nie do ko?ca by? to sen tylko raczej odpoczynek. Ale bardzo potrzebny odpoczynek, nie zdawa?am sobie wtedy jeszcze do ko?ca sprawy z tego co si? ze mnš sta?o. Pami?tam na pewno, ?e podczas tego wszystkiego przez ca?y czas by? przy mnie Adrien. Obudzi?am si? wieczorem, je?li mo?na to w ogóle tak nazwa?, by?o ko?o godziny szóstej. Zesz?am na dó? tak jakby si? nigdy nic nie sta?, tak jakby wydarzenia z poprzedniej nocy nie mia?y w ogóle miejsca. Wchodzšc do kuchni pierwsze co zobaczy?am to by? Adrien w drzwiach, sta? z kubkiem mojej ulubionej kawy. Przytuli? mnie i da? mi napój, omin??am go i mnie zamurowa?o. Na stole sta? ogromny tort a w oko?o niego sta?o mnóstwo ludzi z prezentami w r?kach. Zauwa?y?am jedna dziwnš rzecz w nich. Tak jak wcze?niej u babci, ich skóra lekko si? b?yszcza?a pomimo tego, ?e robi?o si? ju? ciemno. Sta?am chwil? jak bym by?a przyro?ni?ta do pod?ogi i zastanawia?am si? co to za okazja. Ale jaki? g?os w mojej g?owie podpowiedzia? mi, ?e to sš moje siedemnaste urodziny. Spojrza?am jeszcze raz na to wszystko i si? u?miechn??am a go?cie zacz?li ?piewa? sto lat i podchodzi? do mnie z prezentami. Prezenty by?y do?? dziwne. By?y to na przyk?ad czarne peleryny, p?aszcze, jakie? stare ksiš?ki czy nawet kilkana?cie fiolek z jakim? dziwnym p?ynem. Ale si? bardzo cieszy?am z tego, ?e pami?tali o mnie i dzisiejszym ?wi?cie. ci ludzie dajšc mi te prezenty dziwnie si? do mnie zwracali. Mówili ?Pani?, ?O wielka?, ?Ksi??niczko? czy te? ?Królowo?. Wydawa?o mi si? to bardzo dziwne, bo by?am do?? przeci?tnš nastolatkš. Panowie i panie z mojego domu szybko si? rozeszli, co by?o bardzo ciekawe. Ale za bardzo si? tym nie przejmowa?am.
Poczeka?am a? wszyscy wyszli z domu i zacz??am si? zastanawia?, czy mog? zada? im te wszystkie pytania zwišzane z wydarzeniami ubieg?ej nocy. Tych pyta? by?o mnóstwo, poczšwszy od tego co to by?o i po co przez to co to zmieni a na sam koniec czy to oby na pewno jest prawda. Siedzia?am na kanapie, dochodzi?a jedenasta w nocy, przyszed? wtedy Adrien i mnie przytuli?. Siedzieli?my tak krótkš chwil? i w ko?cu si? odwa?y?am i zapyta?am:
- Ej? Czy to wszystko? Co to by?o? Co si? ze mnš sta?o.
- To mo?e od poczštku. Czas ?eby? us?ysza?a historie swojego pochodzenia. Zamknij oczy i s?uchaj Pani.
?Od jak dawna pochodzi szanowny ród Dare nikt tego nie wie. Podania i legendy g?oszš o pewnym cz?owieku, który zosta? zrodzony z kobiety i nie m??czyzny. Dziecko nosi?o imi? Perseusz. Z ust do ust przekazywano o jego wyjštkowo?ci i wspania?o?ci. By? niezwykle silny, szybki i bardzo mšdry, wykazywa? tez inne dziwniejsze sk?onno?ci. Czyta? ludziom w my?lach, potrafi? rozpoznawa? ich nastrój, przewidywa? przysz?o??. Po pewnym czasie poczu? si? samotny i zaczš? tworzy? podobnych sobie, przez ukšszeni w szyje ludzi stawali si? monstrami, potworami. ?ywili si? oni krwiš i to dodawa?o im si?y i sprytu. Zacz?li si? rozmna?a? i tworzy? nowe pokolenia a? w ko?cu utworzyli swoje w?asne królestwo zbudowane pod powierzchniš ziemi. Ma?e dzieci nie wykazywa?y sk?onno?ci jak doro?li byli jak normalni ludzie. Po jakim? czasie odkryto, ?e po uko?czeniu siedemnastu lat te dzieci odzyskujš wspomnienia po swoich przodkach.?
- Tak oto rozpoczš? si? czas wampirów, strzyg, ?owców i magowampów.
- A ja? Kim ja jestem w tej historii?
- Ty Pani jeste? kolejnš nast?pczyniš tronu rodu
Dare. B?dziesz prowadzi? lud wampirzy i wejdziemy z tobš w z?oty wiek tak jak g?osi przepowiednia.
- Jaka przepowiednia? Ta ostatnia o niczym takim nie mówi?a.
- Tak, nie mówi?a. Jednak jest kilkana?cie przepowiedni. Ta pierwsza ju? si? spe?ni?a. I powinna? to wiedzie?. Spe?ni?a si? bynajmniej w cz??ci jak na razie.
- A czy jest mo?liwo?? ?ebym pozna?a je wszystkie.
By? ?rodek nocy a ja nie wiedzia?am co do ko?ca my?le? i mia?am milion pyta? na temat mojego pochodzenia i koniecznie chcia?am us?ysze? te przepowiednie.
5 lipca ?Cišg dalszy i nowe zdolno?ci?
By?o ju? dawno po godzinie dwunastej, a ja by?am w pe?ni energii, ale siedzia?am tylko na kanapie i my?la?am o tym co powiedzia? Adrien. Wola?am jednak nie pyta? na razie, ?eby pouk?ada? w g?owie to co ju? w niej jest. Przysz?a babcia a jej skóra nadal si? dziwnie ?wieci?a. Ba?am si? spyta?, ale ona chyba wiedzia?a o co mi chodzi, bo powiedzia?a:
- Kochana zamknij ozy skup si? na mnie i powiedz w my?lach ?zdejmuj? z ciebie mg??? i otwórz oczy. Zobaczysz, ?e zadzia?a.
I rzeczywi?ci zadzia?a?o, otworzy?am oczy i zobaczy?am kobiet? w wieku oko?o trzydziestu pi?ciu lat a z babci zosta?o z niej niewiele. Jej oczy rysy twarzy i szeroki pi?kny u?miech. Zaskoczenie i zdziwienie spowodowa?o, ?e krzykn??am:
- To naprawd? ty? To jest niemo?liwe.
Babcia z Adrienem zgodnie pokiwali g?owami i zacz?li si? ?mia?. A ja znowu nie wiedzia?am do ko?ca co zrobi? i jak si? zachowa? w tak dziwnej sytuacji. Wi?c siedzia?am cicho tak do szóstej rano i poczu?am si? wtedy zm?czona. Wesz?am na gór? a ch?opak poszed? za mnš. Znalaz?am wtedy nowe pytania. Czemu on za mnš ca?y czas chodzi i dlaczego przebywanie z nim sprawia mi przyjemno??. Po?o?y?am si?, bo by?am bardzo zm?czona, ale sen znowu nie przychodzi?, spojrza?am na Adriena i znowu zaczš? mówi? to swojš rymowank? wiec zacz??am tak samo i odpoczynek przyszed? szybko. Po raz kolejny w mojej g?owie pojawi?y si? ró?ne wizje, tym razem by?y one du?o wyra?niejsze ni? ostatnio na samym ich poczštku znajdowa?o si? to o czym opowiedzia? mi Adrien. Ta cz??? by?a ju? idealna widzia?am wszystko ze szczegó?ami. Pozosta?e wizje by?y jeszcze nie do ko?ca zrozumia?e. Mo?na by?o dostrzec tam wszystkie epoki po kolei wida? by?o antyczne chitony, ?redniowieczne zbroje, renesansowe obrazy, barokowe rze?by, skrypty filozoficzne z o?wiecenia, wiersze z epoki romantyzmu, pozytywistycznš prace u podstaw, impresjonizm m?odej polski, piek?o wojny i mnie, czyli czasy wspó?czesne i gigantyczny konsumpcjonizm. Sen, nie, mówili, ?e to sš wizje, co one oznaczajš. Próbujš t?umaczy?, ale ja nadal nic nie rozumiem. Chc? wiedzie?, chc? by? ?wiadoma siebie, tego kim jestem i tego co czuje. Obudzi?am si? nagle, us?ysza?am g?os na dole, nale?a? do m??czyzny, ale Adrien le?a? obok mnie. To by? mój ojciec, wróci? do domu po d?ugim czasie. Zesz?am na dó?, ?eby si? z nim przywita?. Jak zazwyczaj, ubrany na czarno w taktycznych r?kawiczkach powiedzia? do mnie tylko ?hej ma?a? zdjš? tš swojš marynark? i co dziwne podszed? do mnie i si? przytuli?.
- Kochanie, mam dla ciebie prezent.
Da? mi malutkie pude?eczko a w nim bransoletk?, takš samš jak widzia?am na zdj?ciach mamy. Polecia?a mi ?ezka z oka, za?o?y?am jš i patrzy?am si? na ojca.
- Eli, kto stoi na schodach ? zapyta?
- Nie przejmuj si?, to tylko mój ch?opak Adrien
Zszed? i grzecznie poda? r?k? mojemu ojcu i si? przedstawi?. Mina starego nic nie zdradza?a. By?am przekonana, ?e zaraz us?ysz? co? nie mi?ego, ale on spojrza? na Adriena od góry do do?u i pokiwa? g?owš z aprobatš. Do?? mocno si? zdziwi?am jego zachowaniem, bo na ogó? by? bardzo zasadniczy i mo?na nawet powiedzie?, ?e do?? zaborczy i ordynarny. Nade wszystko kocha? swojš prac? i pr?dzej da?by si? zabi? ni? by z niej zrezygnowa?. Popatrzy?am si? na babcie i Adriena a oni pokiwali g?owami, ch?opak podszed? wziš? mnie za r?k? i zaprowadzi? mnie do kuchni.
- Eli skarbie, nie mo?esz na niego tak patrze?, ?eby nie dowiedzia? si? prawdy o tobie.
Pokaza? mi ma?e przeno?ne lustereczko, moje oczy z niebieskich zrobi?y si? lekko z?ote. Dosta?am instrukcj? jak to zamaskowa?. Mia?am si? skupi? i zarecytowa? w my?lach:
?Moje cia?o, moja skóra
Pozostanš pi?kne, niczym ptasie pióra
Mg?a na mnie niech zstšpi
Zakryje to co z?e w niedoli?
Spojrza?am w lustro jeszcze raz i rzeczywi?cie zadzia?a?o, moje oczy by?y normalne. I w?a?nie w momencie odk?adania lusterka babcia i mój ojciec weszli do kuchni. Tata oznajmi?, ?e przyjecha? do domu tylko na noc i ?e rano rusza w kolejnš podró?, wi?c zjad? i poszed? do swojej sypialni spa?. Babcia zaj??a si? jakš? ksiš?kš a ja z Adrienem wyszli?my na spacer po moim ulubionym parku. By?o prze?licznie, gwiazdki ?wieci?y nam na g?owami.
- Spójrz w gór?, popatrz jaki pi?kny ksi??yc. Wierzymy, ?e to nasza pradawna matka Luna i to od niej pochodzi? pierwszy z naszego gatunku.
Patrzy?am si? tak w niebo na ksi??yc i gwiazdy a Adrien obejmowa? mnie w pasie i prowadzi?, ustali?my w pewnej chwili odwróci? mnie przodem do siebie i zacz?li?my patrzy? sobie w oczy. Kaza? mi zdjš? mg?? a przy tym powiedzie?:
?opu?cicie teraz swe ?o?e
nikczemne mary i koszmary
w polarne zamieniš si? zorze
odejdš na zawsze te czary?
Poczu?am jak moje oczy z powrotem si? zmieniajš i zobaczy?am jak moja skóra zaczyna l?ni?, z Adrienem zrobi?o si? to samo tylko jego czy by?y teraz bardziej granatowe. Znowu zacz?li?my patrze? sobie w oczy i zetkn?li?my si? czo?ami. By?o cudownie, po?o?y? r?k? na mój policzek, przesunš? palcami na brod? uniós? jš do góry spojrza? mi g??boko w nocy i poca?owa?. Poczu?am si? tak jakbym lecia?a w chmurach, by?am bezgranicznie szcz??liwa. Otworzy?am oczy i jedyne co mog?am stwierdzi? to, to ?e faktycznie unosi?am si? w powietrzu tak powiedzmy na wysoko?ci koron drzew. Bardzo si? przestraszy?am i wtuli?am si? jeszcze bardziej w Adriena. Za?mia? si? i powoli zabiera? swoje r?ce z mojej talii. My?la?am ze zaraz spadn? na ziemie, ale tak si? nie sta?o nawet jak ju? mnie w ogóle nie trzyma?. Jedyne co robi?am to si? u?miecha?am i krzykn??am:
- Jak? Jak to jest mo?liwe Kochanie

- Ka?dy ?wampir? potrafi lata? Ksi??niczko.
Skoro nie spadali?my to musia?a by? prawda. Ja lata?am, to by?o fantastyczne. Czu?am lekki wiaterek na twarzy, chcia?am lecie? w gór?, ale Adrien z?apa? mnie za r?k? i przysunš? si? do mnie i jeszcze raz mnie poca?owa?. Tym razem trwa?o to d?u?ej ni? wcze?niej i by?o cudownie. Nie chcia?am tego ko?czy?. Byli?my przytuleni do siebie i by?o idealnie. Poczu?am jak w pewnym momencie moje stopy dotykajš chodnika i sta?am. Wzi?li?my si? za r?ce i szli?my dalej, Adrien w ko?cu powiedzia?:
- Em? Ja musze ci co? powiedzie? o twoim ojcu.
- Tak? A to sta?o si? co??
- Nie, ale sam nie wiem. To chodzi o to ze on tak naprawd? nie jest twoim ojcem i w ogóle nie jest tym za kogo si? podaje.
- Ehhh? Tak podejrzewa?am, to w zasadzie kim on jest?
- On moja Kochana jest tak zwanym ?owcš wampirów, pochodzi z wrogiego klanu, o którym by?a mowa w przepowiedni.
By?am lekko rozczarowana, bo z jednej strony pokocha?am tego cz?owieka, to on mnie wychowywa? i by? ze mnš, powiedzmy. Teraz w?a?nie zrozumia?am ostatnie s?owa tej przepowiedni ?Ty w dom ojca jš oddasz i na tronie obok króla razem z mi?o?ciš twš zasiadasz b?dziesz?. Ta przepowiednia by?a o mnie i o Adrienie. Ale to mog?o oznacza? tylko ?e to wszystko co si? sta?o by?o stu procentowš prawdš i moi rodzice to znaczy z przepowiedni wiemy, ?e mój ojciec ?yje naprawd? i jest królem. Heh, to musi faktycznie oznacza? tylko ?e ja jestem tak jak mówi na mnie ch?opak Paniš i Ksi??niczkš. My?la?am sobie tak i szli?my do domu, nawet nie zauwa?y?am, kiedy weszli?my na schody, w domu czeka?a na mnie babcia. Wchodzšc poczu?am dziwne uczucie w g?owie, tak jakby kto? do niej wchodzi?. By?o ko?o godziny dziesištej w nocy. Zrozumia?am, ?e od teraz zaczynam prowadzi? nocny tryb ?ycia. Weszli?my do salony i jeszcze raz poczu?am to ukucie w mojej g?owie, ale teraz spróbowa?am to powstrzyma? i mi si? uda?o a mina mojej babci wyra?a?a wielkie zdziwienie.
- Elizabeth Dare ? us?ysza?am ? co to ma oznacza?
- Ale o czym ty mówisz?
- Mo?esz nie zas?ania? przede mnš swojego mózgu kochanie.
- Babciu? To ty czytasz w my?lach??
Pokiwa?a tylko g?owš i jeszcze raz by?o to ukucie tym razem go nie powstrzymywa?am i co by?o bardzo dziwne babcia zacz??a mówi? w mojej g?owie. Pokaza?a mi co trzeba zrobi?, ?eby wej?? do czyjego? mózgu i odczytywa? jego my?li i przekazywa? informacje. Chcia?am to od razu ma kim? wypróbowa?. Spojrza?am na Adriena i pomy?la?am:
?Wrota do my?li jego otwarte
Zwoje i ksi?gi podarte
Glowa jego ods?oni?ta
Po?kni?ta jest przyn?ta
Wejd? do twojej g?owy
B?d? pisa? w niej przeró?ne utwory?
I zobaczy?am przeró?ne obrazy, nie by?y one z mojej pespektywy. Poczu?am tez ró?ne uczucia, nie nale?a?y do mnie. Zrozumia?am, ?e by?y to uczucia Adriena. Zobaczy?am scen?, w której lecimy do góry jego oczami i poczu?am to co on wtedy, by? naprawd? szcz??liwy. Zobaczy?am w swojej g?owie napis bardzo wyra?ny. Babcia kaza?a mi powiedzie? mu co?. Skupi?am si? jak najbardziej umia?am i pomy?la?am:
?Pisa? b?d? nowe ksi?gi
Lunie niech b?dš dzi?ki
Tylko ty je przeczytasz
I moje s?owa powitasz?
Pomy?la?am wtedy, ?e chce mu powiedzie? tylko jednš rzecz. Wi?c tak jakbym pisa?a pokaza?y si? s?owa ?Kocham ci??, w tym samym momencie zobaczy?am w swojej napis ?Ja ciebie te??.?. By?am mega szcz??liwa, wysz?am z g?owy Adriena i mocno si? do niego przytuli?am.
6 lipca ?Jednej rzeczy pragn? bardziej ni? wszystkiego? Krwi?
Zaczš? si? kolejny dzie?, by?o wszystko w jak najlepszym porzšdku. Min??a mo?e z godzina jak przytulali?my si? z Adrienem i poczu?am ch?? zjedzenia czego? i w tym samym momencie u?wiadomi?am sobie, ?e nie jad?am nic od moich urodzin. Czyli nienormalnie d?ugo, to co potem si? sta?o by?o nie do pomy?lenia. Us?ysza?am, ?e kto? przechodzi obok mojego domu i w cišgu sekundy sta?am przed drzwiami, ale oni byli szybsi. Zdš?yli mnie z?apa? zanim wybieg?am do tego cz?owieka. Nie wiedzia?am co si? dzieje, wydawa?o si? jak bym by?a na chaju, wszystko widzia?am w odcieniach czerwieni. By?am w wielkim szale, jak przez mg?? pami?tam, ?e babcia wla?a mi co? do ust i by?o troch? lepiej. Nie chcia?am ju? zabija? ludzi przypadkowo przechodzšcych przy naszym domu. Us?ysza?am:
- To nie podzia?a zbyt d?ugo, to tylko male?ka wiewiórka. Spójrz na jej oczy.
Spojrzeli si? na mnie oboje i Adrien pokr?ci? g?owš. Us?ysza?am w g?owie ?nie sš z?ote tylko czerwone, jeszcze bardziej ni? moje?. Ale dlaczego zadawa?am sobie pytanie. Przecie? normalni ludzie tak nie robiš. Fakt, nie by?am ju? normalnym cz?owiekiem by?am, jak to powiedzia? Adrien ?wampirem?. To by?o nie mo?liwe, ale niektóre rzeczy w teorii mog?y si? zgadza?. Od zawsze pasjonowa?am si? istotami nadprzyrodzonymi i studiowa?am legendy na ich temat. Wampiry podobno by?y szybkie, zwinne, silne i mia?y ró?ne dodatkowe moce. Ale nigdzie nie by?o napisane o tym, ?e majš rodzin? królewskš. Jednak to co czyta?am to tylko mity i legendy. Teraz to wszystko dzia?o si? naprawd?, ale nie mog?am jeszcze tego zaakceptowa?. Moje przemy?lenia przerwa? Adrien, który jak zauwa?y?am wnosi? mnie na r?kach na gór?, wi?c znowu idziemy spa. Tym razem wiedzia?am co robi?. Tym razem by?o jednak inaczej mia?am sen, widzia?am tam podziemie, jaki? zamek a przed nim mnóstwo ni to psów ni ludzi albo ludzi ze szpiczastymi uszami. W oknie tego wielkiego gmachu wida? by?o jakich? ludzi ze strzelbami, armatami. Nie strzelali stali spokojnie, na spotkanie do tych dziwacznych stworze? wyszed? cz?owiek, mia? k?y. By? do?? wysoki i z jego twarzy bi?a mšdro??. Powiedzia? co? w stylu:
- Naszych Panów teraz obecnie nie ma na zamku i audiencja nie b?dzie mo?liwa. Prosi?bym o odej?cie i ponowne pojawienie si? podczas nast?pnej pe?ni, do tej pory majš czas na powrót inaczej królestwo upadnie na zawsze.
Obudzi?am si?, to nie by?o za cudowne zobaczy?am, ?e Adrien wsta? w tym samym czasie i si? przytuli?am.
- Sta?o si? co? ? spyta?
- Nie, ja tylko ci? Kocham
Przycisnš? mnie do siebie mocniej, wziš? niespodziewanie do góry usiad? i posadzi? mnie na swoich kolanach i zacz?li?my si? ca?owa?. Takie mi?e rozpocz?cie naszego dnia, czyli ciemnej nocy, w której co? si? stanie i jestem tego pewna. Zaczyna?o si? ?ciemnia?, powiedzia? przy babci:
- Pani idziemy dzi? na twoje pierwsze polowanie, bo to co si? sta?o nad ranem by?o spowodowane g?odem krwi.
Przyj??am do wiadomo?ci, wzi??am go za r?k? i stanowczo pocišgn??am w stron? drzwi. Siedzia?am w domu zamkni?ta od chyba trzech dni, nie wiem dok?adnie, bo przez zmian? nawyków mam ma?y m?tlik w g?owie. Poczu?am ?wie?e powietrze na twarzy, by?o takie cudowne i orze?wiajšce. Poczu?am przyp?yw si?y i chcia?am biec. Widzia?am jeszcze mnóstwo ludzi, bo by?a dopiero godzina dwudziesta. Zawia? lekki ciep?y wietrzyk i niós? za sobš lekko s?odkš i metalicznš wo?. Krew. Tylko ta substancja tak pachnie, spojrza?am na Adriena a on pokiwa? tylko g?owš. Powiedzia?:
- Nie mo?na tego zrobi? z byle pierwszym cz?owiekiem, ugryzienie wampira jest tak jak uprawianie sexu.
- ?ooo ? krzykn??am ? co ty do mnie mówisz
- No tak, ludzie czujš si? wtedy tak jak by uprawiali sex. Do po?ywiania si? trzeba wybiera? ludzi na poziomie i mi?dzy dwudziestym pištym a czterdziestym rokiem ?ycia.
Pokiwa?am g?owš i poszli?my dalej, zatrzymali?my si? w parku przed gmachem Muzeum of Nationalitate. Prawda tam by?o du?o takich ludzi, us?ysza?am:
- Musisz podej?? do jakiego? m??czyzny zagada? i przyprowadzi? go tutaj, nie b?dzie to trudne, bo dla ludzi jeste?my jak lepy na muchy. Czekam, powodzenia.
I posz?am w stron? budynku widzia?am mas? wychodzšcych m??czyzn, wybra?am w ko?cu jednego ko?o trzydziestki. Podesz?am i uda?am, ?e na niego wpadam, przewróci?am si? i poda? mi r?k?, spyta?:
- Nic pani nie jest?
- Boli mnie noga nie bardzo mog? na niš usta?.
- A mo?e mog? jako? pomóc ? zaproponowa?
- Gdyby nie by? to dla pana problem to prosi?am bym o podprowadzenie na ?awk? do parku.
Nieznajomy by? bardzo mi?y, wziš? mnie na r?ce i niós? do parku. Przeczyta?am w g?owie ?dobry fortel ma?a, teraz musisz u?y? mocy. Powinna? patrze? mu w oczy i mówi? co ma robi? a potem jak go ugryziesz i si? napijesz poli? mu ran? i ka? zapomnie??. Wzi??am m??czyzn? do parku, posadzi? mnie na ?awce a ja z?apa?am jego wzrok. Patrzy?am przez chwil? i powiedzia?am:
- Usišd? obok mnie i odchyl g?ow? do ty?u.
Pos?ucha? si? jak ma?y piesek, przysun??am si?, uda?am, ?e si? do niego przytulam. A tym czasem poczu?am jak moje z?by rosnš i wbi?am je w szyje tego faceta. Nikt nas nie widzia?, poczu?am przyp?yw si?y i b?ogie szcz??cie. Cichy g?osik z ty?u g?owy podpowiedzia? mi ?ebym ju? sko?czy?a. Odsun??am g?ow? od tego m??czyzny, powiedzia?am:
- Zaprowadzi?e? dziewczyn? z skr?conš kostka do parku i wróci?e? do domu. Teraz odejd?.
Wszystko posz?o zgodnie z planem, zrobi?am tak jak powiedzia? Adrien. A on pojawi? si? w tej samej chwili, kiedy odprawi?am tego ?miertelnika z kwitkiem. Z?apa? mnie za r?k? i pocišgnš? w stron? domu. W pewnym momencie zacz??am si? ?mia? jak g?upia. Zobaczy?am min? tego cz?owieka jak wbi?am w niego z?by, nawet nie potrafi? tego opisa?. Adrie chyba zaczš? grzeba? mi w g?owie, bo te? si? za?mia?. Szli?my w stron? domu, ale jednak skr?cili?my w innš uliczk?. Nie wiem, jak to zrobi?, ale nie mog?am otworzy? swoich oczu i musia?am si? zda? na niego. Szli?my tak d?u?szš chwil?. Poczu?am wyra?nie zapach jakich? zió?, krwi, wyczu?am zwierz?ta i wydaje mi si?, ?e jeszcze co? na podob? perfum, to by? bardzo ?adny zniewalajšcy zapach. Przeszli?my jeszcze kawa?ek i us?ysza?am:
- Uwaga schody.
To nie by? g?os Adriena tylko jakiej? kobiety. Poczu?am ciepe?ko na skórze i w tym samym czasie otworzy?y mi si? oczy. Zobaczy?am ma?y pokoik, by?o w nim tak jak poczu?am mnóstwo zió?, fiolek z ró?nokolorowymi substancjami i starsza kobieta. Czu?am, jak krew p?ynie w jej ?y?ach, by?a cz?owiekiem. To co my tutaj robili?my.
- Przepraszam, kim pani jest?
- Pozwól, ?e si? przedstawi?. Katharina ?mia?a.
Jej imi? nic mi nie mówi?o, a przydomek by? do?? dziwny. Sama ta kobieta nie wyglšda?a normalnie. Mia?a na sobie jakš? dziwnš sukienk? taka w jakie sš ubrane szamanki w filmach i takš dziwnš chust? narzuconš na ramiona. Jej pi?kne kr?cone czarne w?osy si?ga?y ramion, a oczy by?y jak szmaragd. Patrzy?a na mnie tak przenikliwie jakby wiedzia?a o czym my?l?, kim jestem i w ogóle. Czu?am si? do?? dziwnie. I to by? koniec tego dnia.
7 lipca ?Kap?anka woodo, sztuczna krew, przepowiednia?
Szamanka, kobieta zajmujšca si? tworzeniem mikstur i wró?eniem z kryszta?owej kuli. Tak to wyglšda?o na pierwszy rzut oka, ale przecie? nie ocenia si? ksiš?ki po ok?adce. Zacz??a mówi?:
- Moja droga, przysz?a? tu zapewne po to, ?eby stworzy? w?asnš mikstur?, która b?dzie ci zast?powa? ludzkš krew.
Spojrza?am na Adriena a on kiwnš? g?owš wi?c spojrza?am na tš kobiet? i przytakn??am. Zacz??a szuka? czego? na tym sowim stole i po?o?y?a na widoku kilka pi?knie pachnšcych rzeczy i kilka fiolek z czerwonym p?ynem. Pachnia? nieziemsko, czu?am krew tylko to nie by? taki sam zapach jak przy wbijaniu k?ów w szyj? tego cz?owieka.
- To jest krew ró?nych zwierzšt, wybierz jednš która ci si? najbardziej podoba.
Powoli podesz?am do tego sto?u i skupi?am zmys?y, ?eby czu? po jednym zapachu. Sta?o ich chyba siedem, wybra?am ten który przypomina? troch? las.
- Do?? dziwne ? us?ysza?am
Twarz tej kobiety rzeczywi?cie wyglšda?o na mocno zdziwionš i troch? przestraszonš.
- Jak ona si? nazywa ? zwróci?a si? do Adriena
- Moja przepowiednia ? odpowiedzia?
Znowu si? na mnie popatrzyli tylko tym razem oboje. Kobieta znowu zacz??a mówi?:
- Teraz zamknij oczy i wybierz cokolwiek co znajduje si? w tym domku.
Zacz??am krš?y? po pomieszczeniu czu?am ró?ne zapachy, ale jeden by? bardzo wyrazisty i przebija? si? przez wszystkie. Jak si? potem okaza?o by?a to ro?lina nazywana przez nas królewskš lilijkš. Sz?am za tym zapachem z zawišzanymi oczami, ale trafi?am na ?cian?. Zdj??am tš opask? i pokaza?am:
- To tam jest to co chc? mie?
?ciana znikn??a jak zaczarowana, pojawi?a si? w niej wn?ka a tam le?a? przepi?kny prawie bia?y kwiat o du?ych p?atkach. Spojrzeli na mnie, kobieta podesz?a do ?ciany wzi??a jeden z p?atków i fiolk? z p?ynem oznaczonš siódemkš. Czerwony p?yn wla?a do misy stojšcej na stole i zanurzy?a w niej p?atek. Odsun??a si? od tego i wtedy sta?o si? co? bardzo dziwnego. Od kilku dni dziejš si? dziwne rzeczy, ale to by?o wyjštkowo dziwne. Co? przemówi?o, widzia?am, jak p?atek zaczyna si? rozpuszcza? w tej substancji a ona nagle zacz??a bulgota? i przemówi? z niej jaki? g?os:
?Zrodzona z królów i królowych
Besti? zg?adzi i pokona
Nadejdzie kres starych i poczštek nowych
Ona wybrana z nich tego dokona
Jej trzy królestwa sš dane
To jest diecie naszych nocy ukochane
Pi?kna i mšdra
Rodowi da nowy poczštek
Sprawiedliwš b?dzie
Wybranek do ojca jš doprowadzi
Na tron jš posadzi
Sam za? obok niej zasišdzie
I panowa? razem po wsze czasy b?dš
Nie?miertelni, niepokonani?
By?am lekko przestraszona, jaka? kolejna bezsensowna przepowiednia dajšca du?o do my?lenia, a pewne cz??ci ich obu tak jakby sš takie same. P?atek kwiatka rozpu?ci? si? w p?ynie w tym samym momencie, kiedy g?os przesta? przemawia?. Staruszka siedzia?a w kšcie z piórem i pergaminem w r?ku, wsta?a podesz?a i wr?czy?a mi zwój papieru. Nie patrzy?am schowa?am go od razu do kieszeni, szamanka podesz?a do sto?u, popatrzy?a w mis? i cicho powiedzia?a:
- Podejd? tu dziecko i wypowiedz te s?owa.
Pokaza?a na ma?š karteczk? przy misie, nie by?o jej tam wcze?niej. Wzi??am jš do ršk spojrza?am w mis?, p?yn by? teraz niebiesko zielony i pachnia? przecudnie. Na karteczce by?o kilka s?ów:





CDN
Natascha
pseudonim: Emilika
wiek: 18

Autor: Natascha  lat: 18

Skomentuj

Galeria rysunków - najnowsze
Galeria prac plastycznych - najnowsze

Najnowsze opowiadania



2